środa, 30 lipca 2014

Wieści ze Ślimakowa

Przygoda Juniora z hodowlą ślimaków wciąż trwa.
O mały włos, a mięczaki zakończyłyby swój żywot w sposób tragiczny :(
Aleksander, głuchy na upominania, targał słój ze sobą niemal wszędzie, aż stało się to, przed czym przestrzegałam: ślimaczy dom runął na podłogę i rozsypał się w drobny mak!
Akcję ratowniczą trzeba było przeprowadzić szybko, bo ślimaki zaczęły się rozpełzać (ślimacze tempo to mit! :)) sunąc po okruchach szkła...
Alekander w rozpaczy, ja w gorączce, bo Mikołaj słysząc hałas akurat się obudził i obwieszczał to wyjątkowo donośnym krzykiem, no i jeszcze dwa psy, które trzeba pilnować, by ślimaków nie zeżarły...
Matka - Polka potrafi! szybko zorganizowałam nowy słój (bo pomimo moich namów Junior nie chciał słyszeć o zwróceniu zwierzakom wolności), przerzuciłam do niego ślimaki i wzięłam się za sprzątanie bałaganu bujając jednocześnie w wózku Mikołaja ;)
Jak już sytuacja była na tyle opanowana, że chodzenie po podłodze nie groziło późniejszą wizytą w Szpitalu Zachodnim, trzeba było sprawdzić stan naszej trzódki. Na szczęście ani jeden mięczak nie ucierpiał :) Opiłki szkła spłukałam z nich pod bieżącą wodą, znieśliśmy z ogrodu świeże rośliny i urządziliśmy nowy dom. Potem Aleksander przeprowadził własną inspekcję i dbając o dobrostan swoich podopiecznych pozwolił im na krótki spacer :)




A tak właśnie wygląda ślimacze mieszkanie:



Obecnie słój zamieszkuje 16 osobników, w tym jeden winniczek, którego znaleźliśmy przy torach kolejki WKD (swoją drogą, kiedyś było ich tam zdecydownie więcej). Miał w kilku miejscach strzaskaną skorupę i dlatego go wzięliśmy, bo pamiętać trzeba, że to zwierz prawem chroniony i takie "branie sobie" winniczków nie jest dozwolone.
Nasze ślimaki zjadają to, co ich kuzyni "na wolności" - po prostu podpatrujemy co tamte lubią i wrzucamy to samo do słoja.
A ślimaki to prawdziwi smakosze, mówię Wam! Chętnie zjadają liście, ale śliweczki i gruszeczki to dla nich prawdziwy rarytas! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz