środa, 23 lipca 2014

Odrobina teorii czyli o edukacji przygodowej słów kilka




 
Z wykształcenia jestem pedagogiem i już w trakcie studiów interesowałam się różnymi formami wspierania rozwoju dziecka. Tak odkryłam plenerową rekreację przygodową (outdoor adventure recreation) oraz edukację przygodową.

Walory wychowawcze i terapeutyczne przygodowych zajęć na łonie przyrody docenił i jako pierwszy włączył do programu pedagogicznego Kurt Hahn.
W 1941 r. stworzył on szkołę Outward Bound, w której uczył brytyjskich marynarzy, jak przetrwać w ekstremalnych warunkach po katastrofie statku. Po wojnie na kursy zaczęli uczęszczać też zwylki obywatele, dla których udział w zajęciach był szkołą charakteru i funkcjonowania w grupie społecznej. Zauważono, że biwaki w lesie, wspinaczka, zjazdy na linach, poranne biegi czy symulowane akcje ratownicze w plenerze uczą wpółżycia w grupie, współdziałania, a także samodzielności, wytrwałości i zaradności życiowej; zwiększają też poczucie własnej wartości i sprawstwa.

U podłoża koncepcji Hahna leżało przekonanie o wartości przekształcania przeżyć w prawdziwe czyny oraz przezwyciężania samego siebie, własnych ograniczeń i lęków. Hahn chciał rozwijać u młodych ludzi kreatywność, spontaniczność, zachęcał ich do podejmowania wyzwań i ponoszenia konsekwencji własnych działań. Zajęcia prowadzono w małych grupach, co sprzyjało rozwijaniu kompetencji społecznych.

Współcześnie mianem edukacji przygodowej określa się oddziaływania, które wykorzystują element ryzyka, przygody oraz różnorodność środowiska przyrodniczego w celu osiągnięcia określonych rezultatów wychowawczych i edukacyjnych.
Spośród wielu zalet edukacji przygodowej można wymienić nastepujące:
- realizm w nauczaniu, przez co staje się ono bardziej efektywne;
- wyposażenie uczestników zajęć w podstawowe umiejętności przydatne także w codziennym życiu;
- poznanie przez uczestników środowiska przyrodniczego; respektowanie i poszanowanie przez nich praw natury;
- rozwijanie świadomości uczestników;
- stworzenie warunków do aktywnego wypoczynku.
Kontakt z naturą niesie jeszcze jedną korzyść: ludzie stają się bardziej wrażliwi, świadomi swojego miejsca i roli w otoczeniu społeczno-przyrodniczym.

W wersji "dla dorosłych" uczestnicy obozów rzucani są na głęboką wodę: muszą zdobyć pożywienie, zbudować obozowisko, wykonać proste narzędzia i przygotować posiłek. Uczą się w ten sposób zaradności, samodzielności i rozwijają swoją kreatywność.
 Ja staram się to wszystko wykorzytać , ale w wersji "dla przedszkolaków"; dostosowanej do ich umiejętności, możliwości i wrażliwości.
Uważam, że wyjście poza salę lekcyjną, wycieczka do lasu, parku czy na łąkę nauczy dzieci więcej niż kilka godzin wpajanej teorii.

Pracując z dziećmi i młodzieżą zauważyłam, że wielu z nich niczym się nie interesuje, żyje w wirtualnym świecie w oczekiwaniu, że ktoś rozwiąże za nich wszystkie problemy. A nie o to przecież chodzi, prawda?
Wystarczy naprawdę niewiele, by od dziecka nauczyć nasze pociechy tego, co z pewnością będzie ich kapitałem w przyszłości.

Staram się, by mój syn był samodzielny i zaradny, ale jednocześnie rozbudzam w nim ciekawość świata, uważność na to, co go otacza i uczę wytrwałości w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące go pytania.
Junior ma mniej okazji do tego, by się nudzić a jednocześnie chłonie wiedzę jak gąbka. A i mnie takie nauczanie sprawia ogromną frajdę :))

Na temat edukacji przygodowej napisałam pracę magisterską. Nie dotyczyła ona dzieci, ale możliwości wykorzystania tej formy oddziaływań w pracy z osobami uzależnionymi od narkotyków. Gdyby ktoś z Was tematem był zainterseowany, to "magisterka" opublikowana jest na stronie Fundacji Czarodziejska Góra z Mniszkowa. Badania na potrzeby tej pracy robiłam podczas organizowanego przez Fundację obozu wspinaczkowego.
Dziś do tematu pewnie podeszłabym nieco inaczej, ale idea pozostała ta sama:
warto uczyć w plenerze! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz