W jednej z pajęczyn zauważył małego ślimaka i stwierdził, że trzeba go uratować. Do tej zaszczytnej funkcji wydelegował mnie, ponieważ sam boi się pająków ;)
Ten malec zapoczątkował pierwszą w życiu Juniora hodowlę ślimaków.
Pomyślałam sobie, że to dobra okazja do pokazania, że ślimaków u nas dostatek i różnią się one od siebie kolorem i rysynkiem na muszli.
Zorganizowaliśmy wiaderko, wypełniliśmy je trawą i ruszyliśmy na łowy.
Szukając ślimaków pod liśćmi natknęliśmy się na kosarze pospolite, które skryły się tam przed deszczem.
Zebrane ślimaki umieściliśmy w dużym słoju, który Junior wypełnił liśćmi, trawą i gałązkami.
Byłam przekonana, że słój postawimy gdzieś na dworze, ale Aleksander zdecydowanie stwierdził, że zabiera nowych przyjaciół ze sobą do domu.
Ba! ogłosił, że zabierze je weźmiemy je do Warszawy, żeby we wrześniu mógł pokazać ich dzieciom ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz