Przy okazji postanowiliśmy zasadzić nasionka, które przynieśliśmy kiedyś ze spaceru.
A skoro wysialiśmy glediczję, idąc za ciosem dołączyliśmy do niej sosnę syberyjską (nasiona wyłuskane z szyszki przywiezionej z Krymu dawno, dawno temu).
Junior miał dużo zabawy, bo nasionka glediczji musiał najpierw wyłuskać ze strąków przypominających fasolę, potem przygotowywał ziemię i zraszał ją wodą.
Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak obserwować co nam z tego wyrośnie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz