Z jednej strony Juniora wciągnęły bez reszty klocki Lego i książki o dinozaurach (fascynacja tyranozaurami i innymi gadzinami trwa w najlepsze) i stracił zapał do tropienia żywych zwierzątek, z drugiej zaś mało go w domu, bo większość czasu spędza z Dziadkami.
W ciągu ostatniego miesiąca udało nam się mimo wszystko doświadczyć czegoś nowego :)
Odkryliśmy Ogród Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego.
Wstyd przyznać, ale mimo, że Alejami Ujazdowskimi jeździmy często, bywamy też w Łazienkach Królewskich to o istnieniu tego miejsca nie wiedziałam.
Teraz mogę Wam je spokojnie polecić! :) Aleksandrowi bardzo się tam spodobało (zwłaszcza w szklarniach) i na pewno będziemy w Ogrodzie stałymi gośćmi.
Dotarliśmy w końcu do Parku Skaryszewskiego. Wybierałam się tam z chłopcami jak sójka za morze przez jakieś dwa miesiące. Ogromny teren, liczne nasadzenia, woda i placyki zabaw.
Dla dzieci nie trzeba nic więcej :) A, zapomniałabym: dla mnie był bonus w postaci kwiczołów :))
Psy sprawdziły poziom wody w rzece, ja nazrywałam świeżej mięty a Mikołaj szczęśliwie nie został pożarty przez krwiopijcze komary. Jednym słowem wycieczka była krótka, ale treściwa :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz