środa, 29 lipca 2015

Wakacyjny przestój

Zabrzmi to może niewiarygodnie, ale przeżywamy wakacyjny przestój.
Z jednej strony Juniora wciągnęły bez reszty klocki Lego i książki o dinozaurach (fascynacja tyranozaurami i innymi gadzinami trwa w najlepsze) i stracił zapał do tropienia żywych zwierzątek, z drugiej zaś mało go w domu, bo większość czasu spędza z Dziadkami.
W ciągu ostatniego miesiąca udało nam się mimo wszystko doświadczyć czegoś nowego :)
Odkryliśmy Ogród Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego.
Wstyd przyznać, ale mimo, że Alejami Ujazdowskimi jeździmy często, bywamy też w Łazienkach Królewskich to o istnieniu tego miejsca nie wiedziałam.
Teraz mogę Wam je spokojnie polecić! :) Aleksandrowi bardzo się tam spodobało (zwłaszcza w szklarniach) i na pewno będziemy w Ogrodzie stałymi gośćmi.

Dotarliśmy w końcu  do Parku Skaryszewskiego. Wybierałam się tam z chłopcami jak sójka za morze przez jakieś dwa miesiące. Ogromny teren, liczne nasadzenia, woda i placyki zabaw.
Dla dzieci nie trzeba nic więcej :) A, zapomniałabym: dla mnie był bonus w postaci kwiczołów :))

W lipcu odwiedziliśmy również Kaliska. Załapaliśmy się akurat na zachód słońca nad Liwcem :)
Psy sprawdziły poziom wody w rzece, ja nazrywałam świeżej mięty a Mikołaj szczęśliwie nie został pożarty przez krwiopijcze komary. Jednym słowem wycieczka była krótka, ale treściwa :)


A w ostatni weekend dotarliśmy nad Zalew Zegrzyński. Zrobiliśmy wstępne rozpoznanie, bo będziemy tam chcieli pojechać razem z chłopcami na cały dzień.
Prawdę mówiąc mnie tam nic nie zachwyca, ale dla Juniora woda, rowery wodne pewnie będą jakąś atrakcją.






środa, 6 maja 2015

Majówka nad Biebrzą

Udało się!
Długi weekend spędziliśmy nad Biebrzą :)
Spakowaliśmy walizki (nie wiem jak to się dzieje, że zawsze tyyyle rzeczy ze sobą zabieramy),
psy wsadziliśmy do bagażnika, dzieci do samochodu i ruszyliśmy w drogę.
Po trzech godzinach byliśmy w Gugnach.
Rozłożyliśmy koc i zaczęliśmy celebrować urlop, ciszę i święty spokój.
Przez te kilka dni objechaliśmy wszystkie znane już miejsca - byliśmy na Długiej Luce, w Kopytkowie, Grzędach. Na Grobli Honczarowskiej też byliśmy. Jak zawsze ;)
Na bagnach zażółciło się od kwiatów, słychać było żurawi klangor, a także czajkę (po raz pierwszy ją słyszeliśmy!) i inne dziwne odgłosy jak dotąd nie dopasowane do właściciela.
Łosie zobaczyliśmy dopiero w drodze powrotnej do Warszawy.
Ale za to od razu dwa!
Poza standardowym programem udało nam się przejść po raz pierwszy czerwonym szlakiem na odcinku Gugny - Barwik.
Było super! Zachód słońca nad bagnami to przepiękny spektakl!
Do tego atrakcje w postaci błota po łydki - chwilami zapadaliśmy się dość głęboko i ciężko było się poruszać.
Okazuje się, że czasami teren podmokły łatwiej się przebiega niż pokonuje powolnym, uważnym krokiem...
Wróciliśmy mokrzy i ubłoceni, ale było warto! :)
Zapomniałabym: widzieliśmy dudka!
Nie na bagnach, ale w lesie.
Siedział sobie spokojnie na drodze. Wyglądał na nieco zdziwionego, gdy się przed przed nim zatrzymaliśmy i wcale nie zamierzał nam ustąpić miejsca. Zanim odleciał zdążyłam zrobić mu zdjęcie.

Zobaczcie sami jak piękny jest maj nad Biebrzą:

środa, 29 kwietnia 2015

Ogrodnicze wprawki

Sadzonki przyniesione z Dnia Ziemi na Polu Mokotowskim rosną już sobie na balkonie.
Przy okazji postanowiliśmy zasadzić nasionka, które przynieśliśmy kiedyś ze spaceru.
A skoro wysialiśmy glediczję, idąc za ciosem dołączyliśmy do niej sosnę syberyjską (nasiona wyłuskane z szyszki przywiezionej z Krymu dawno, dawno temu).
Junior miał dużo zabawy, bo nasionka glediczji musiał najpierw wyłuskać ze strąków przypominających fasolę, potem przygotowywał ziemię i zraszał ją wodą.
Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak obserwować co nam z tego wyrośnie :)

Pozdrawiamy!

czwartek, 23 kwietnia 2015

Dlaczego kwiaty pachną?

Dlaczego kwiaty pachną?
Junior odpowiedziałby: "Przecież to oczywiste!"
I faktycznie, jak się poświęci trochę czasu na obserwację kwitnących roślin łatwo wyciągnąć odpowiednie wnioski ;)
Kwiaty pachną, żeby zwabić owady słodkim nektarem (nie tylko dzieci lubią słodycze! ;)
A dlaczego wabią pszczółki, trzmiele i motyle?
Bo dzięki owadom rośliny mają szansę przetrwać.
Dokładnie wytłumaczone zostało to tu:
http://vod.tvp.pl/audycje/dla-dzieci/dlaczego-po-co-jak/wideo/kwiaty-pletwy-prad/915441
A dla nas wiosna to świetna okazja, by poćwiczyć nie tylko zmysł wzroku i słuchu, ale także węch :)
Pozdrawiamy!

środa, 22 kwietnia 2015

Wiosenno - świąteczne wycieczkowanie: tuż za rogiem ;)

Okazało się, że podczas pobytu w Koszalinie zrobiliśmy sporo zdjęć, które trudno dopiąć do jakiegoś konkretnego tematu.
Nie są to zdjęcia wybitne. Ot, takie sobie.
Ale są o tyle cenne, że pokazują różnorodność życia za płotem.
Życie to czasem wdziera się na teren ogrodu Babci Eli.
Pół biedy, gdy są to wróble, kosy czy gołębie.
Gorzej, gdy locha z młodymi przedrze się przez żywopłot w poszukiwaniu cebulek tulipanów, co już się zdarzało.
Zaraz za domem Dziadków rozciąga się las bukowy.
Las ten szczególnie pięknie wygląda jesienią, gdy liście drzew stają się czerwone.
Wiosna też ma swój urok: rano i wieczorem ptaki urządzają tu swoje koncerty.
Wierzcie mi lub nie, ale las aż wtedy drży :)
Za każdym razem, gdy jesteśmy w Koszalinie wracają marzenia o domu na uboczu, wśród drzew,
z widokiem na otwartą przestrzeń...
Może kiedyś się spełnią?
Pozdrawiamy!

środa, 15 kwietnia 2015

Jeż wieczorową porą

Podczas wieczornych spacerów z psami często stajemy oko w oko z pośpiesznie drepczącymi jeżami.
Wygląda to mniej więcej tak:
pies nagle zatrzymuje się w pół kroku,
potem w ruch idzie nos - najpierw wciąga powietrze trzymając wysoko głowę
i widać, że nozdrza falują coraz szybciej i szybciej,
sierść na karku się jeży,
pies cały się napina,
aż w końcu z nosem przy ziemi zaczyna się tropienie właściwe.
Nasza Kropka jest w tym temacie nieco gapowata, ale jamnik Babci i Dziadka jeżowi nie przepuści.
Zwierzaki prowadzane są na smyczy, więc Kolczasty jest podczas tych spotkań absolutnie bezpieczny.
Ot, najwyżej osoba prowadząca Agenta dozna kontuzji barku, bo mimo niewielkich rozmiarów silny jest on niczym tur.
O jeżach możecie poczytać na stronie EKOSTRAŻY:
http://www.jeze.org.pl/jeze
Chciałam Wam jeża, którego napotkaliśmy na naszym osiedlu, ale technika mnie przerosła :/
Nie miałam ze sobą aparatu, więc użyłam telefonu.
A teraz pojęcia nie mam jak przesłać zdjęcia z telefonu na komputer...
Próbowałam różnych opcji, bezskutecznie :(
Dlatego muszę posłużyć się cudzą własnością:
(źródło: new.biebrza.com)
Postanowiłam sobie, że teraz na ostatni spacer będę zabierała aparat.
Tak na wszelki wypadek, gdyby jakiś jeż pojawił się w pobliżu.
Może uda mi się przy okazji "upolować" zwierzątko, które kilka dni temu przemknęło obok naszej klatki. Tata Marcin już wcześniej je widywał. Dla mnie i Juniora to był pierwszy raz ;)
Wyglądało trochę jak skrzyżowanie kota ze szczurem, więc mogę założyć, że to coś łasicowatego.
Ciemność kryje mnóstwo tajemniczych ciekawostek... :)
Pozdrawiamy!

wtorek, 14 kwietnia 2015

Wiosenno - świąteczne wycieczkowanie: Wieża w środku lasu.

Zdarzyło Wam się kiedyś zobaczyć w środku lasu wysoką wieżę?
Nam tak i to nie jeden raz :)
Wiedzieliśmy, że to nie więzienie dla księżniczki, chociaż wyobraźnia Juniora jest tak ogromna, że niejedną historię mógłby stworzyć dla jednej takiej wieży ;)
W grę wchodzi oczywiście ochrona lasu.
Tu pojawia się pytanie: przed czym należy najbardziej chronić las?
Odpowiedź brzmi: przed pożarem.
Las pali się bardzo szybko, a odtwarza przez wiele, wiele lat.
Ogień trawi nie tylko drzewa, ale stanowi też zagrożenie dla życia zwierząt, niszczy miejsca lęgowe ptaków.
To, co my możemy zrobić, by chronić las  zawarte jest w kilku zasadach  dobrego wychowania, czyli Leśnego Savoir - vivre.
Podczas wycieczki po okolicach Koszalina na jednej ze ścieżek edukacyjnych leżących na terenie administrowanym przez Nadleśnictwo Manowo (swoją drogą bardzo fajnie utrzymane są te ścieżki;))
mogliśmy dowiedzieć się więcej o roli jaką pełnią wieże przeciwpożarowe.
Wieże te nazywane są także dostrzegalniami pożarowymi.
Na ich szczycie dyżury pełni obserwator, który przez lornetkę wypatruje dymu unoszącego się nad drzewami.
Dostrzegalnie tak są rozmieszczone, by ustalenie miejsca pożaru było możliwie dokładne.
Dlatego umiejscawia się je w lesie w taki sposób, by dwie lub trzy wieże widziały się nawzajem.
Wejście na samą górę musi być strasznie męczące, prawda?
Za to widoki pewnie zapierają dech w piersiach :)
Wybraliśmy się też na spacer ścieżką dydaktyczną poświęconą grzybom.
Juniora temat nie zainteresował.
Dużo większą atrakcją okazała się leśna ścieżka zdrowia :)
Pomysł połączenia edukacji i ćwiczeń fizycznych to strzał w dziesiątkę!
Wycieczka do lasu wcale nie musi być nudna ;)

Pozdrawiamy!